Strona główna / Wspomnienia / Stanisław Maksymowicz – Mistrz anegdoty

Stanisław Maksymowicz – Mistrz anegdoty

Stanisław Maksymowicz zapisał barwną i pełną fantazji kartę w historii Słonecznej Uczelni. Z dużym poczuciem humoru, zawsze skłonny do żartów, roześmiany i pogodny stał się autorem niezliczonych anegdot i dykteryjek. Często słuchałem opowieści Staszka zaśmiewając się do łez, starając się nie uronić najmniejszych barwnych szczegółów i detali.

Pięściarz

Lubiany przez młodzież, Stanisław Maksymowicz przyznał mi się kiedyś, że był taki okres w jego zawodowej karierze – szczególnie w początkach pracy na Uczelni – kiedy porządnie dał się studentom we znaki. „Prowadziłem kiedyś zajęcia z gimnastyki. Trafił mi się student uprawiający boks, który miał opinię twardziela. Koledzy czuli przed nim respekt, bo potrafił nieźle przyłożyć i niejedną dyskotekę w Pałacyku (popularny we Wrocławiu w tamtych latach klub studencki – przyp. HN) rozgonił, bo bić się umiał się jak mało kto. Niekiedy niestety wchodził na zajęcia z niewyraźną miną i lekko „dymiącą” głową. Ja któregoś razu wyrzuciłem go z zajęć, mówiąc: »Do mnie na gimnastykę przychodzi się w pełni sił fizycznych i psychicznych…

«. Krótko mówiąc, mieliśmy ze sobą na pieńku. W trakcie jednych z zajęć dałem mojemu pięściarzowi polecenie wykonania prostego ćwiczenia na kółkach: podmykiem zamach i rozkrokiem zeskok w dół. A ten „artysta” zrobił zamach i, będąc już w powietrzu, w połowie obrotu puścił niespodziewanie kółka, lecąc w dół na łeb i szyję. W ostatnim momencie zdążyłem chwycić go za plecy, aby pomóc mu dokręcić obrót. W tym momencie otrzymałem „przypadkowe” silne uderzenie głową w splot słoneczny. Cios był niespodziewany i tak mocny, że zostałem znokautowany. Straciłem przytomność i przez dłuższą chwilę nie wiedziałem co się ze mną dzieje. Studenci, chcąc przyspieszyć mój powrót do świata żywych, wynieśli mnie na dwór (był styczeń, kilkustopniowy mróz), położyli na zaśnieżonej ławce i rozpoczęli „reanimację”, która polegała na tym, że polewali mnie zimną wodą. I wówczas, czując wielki zamęt w głowie, usłyszałem „troskliwy” głos jednego z nich: „Panowie, nie polewajcie go tak ostro, bo zostało nam jeszcze piętnaście minut do końca zajęć”.

Staropolska gościnność

04 maksymowicz

Kiedy Stanisław Maksymowicz został kierownikiem Zakładu Sportów Lotniczych, oprócz pracy dy- daktycznej musiał – jak każdy nauczyciel akademicki – wykazać się także osiągnięciami w pracy naukowej. Postanowił zorganizować sympozjum naukowe, na które zaproszono wiele znaczących osobistości w lotnictwie. Wśród uczestników znalazł się przybyły zza granicy wybitnej klasy konstruktor – sympatyczny, wiekowy staruszek. Podczas sympozjum pełnił on funkcję gościa honorowego. Staszkowi przykazano roztoczyć nad nim szczególną opiekę i zapewnić wszelkie wygody. A oto jak wywiązał się z tego obo- wiązku „W trakcie uroczystego otwarcia imprezy miał miejsce incydent, który spowodował wiele nastę- pujących po sobie komplikacji. Jednym z zaplanowanych elementów otwarcia był przelot nad głowami zaproszonych gości trzech motolotni. Każdy z pilotów otrzymał zadanie rozwinięcia w powietrzu jednej z flag: Polski, Wrocławia i Aeroklubu Polskiego. Zamiast trzech przyleciało dwóch, trzeci gdzieś się za- błąkał. Nie doleciał, jak się później okazało, z powodów technicznych. Zaczęły się gorączkowe poszuki- wania. Z jednej strony sympozjum, niezwykle napięty program, ważni goście, a tu brak pilota i trudności z jego znalezieniem. Zrobiło się bardzo nerwowo… Musiałem szybko decydować w wielu sprawach. Na dodatek pojawiły się kłopoty natury finansowej. Na sympozjum przyjechało bardzo dużo osób, do uczestnictwa zgłosiła się między innymi liczna grupa Czechów i Francuzów. Krótko mówiąc, nie wystar- czyło pieniędzy na noclegi w hotelach. Na szczęście wszyscy to byli młodzi, rozumiejący naszą sytuację piloci. Wieczorem zawieźliśmy dużą grupę na Stadion Olimpijski do hali sportowej i tam na rozłożonych materacach gimnastycznych, po wspólnych zabawach, tańcach i śpiewach okraszonych czeskim piwem i francuskim winem, wszyscy mieli się położyć spać. Późną nocą wróciłem do domu zmęczony i utrudzony srodze. Wziąłem kąpiel i zasiadłem do kolacji. Wtedy moja ukochana żona Magda mimochodem zapytała:

»A jak tam twój gość honorowy? Odwiozłeś go do hotelu?«. Zerwałem się jak oparzony, bo zaabsorbowany rozmaitymi, ważnymi sprawami, na śmierć zapomniałem o moim staruszku. Gorączkowo próbowałem przypomnieć sobie, gdzie mogłem go „zgubić”. Po objechaniu kilku miejsc udałem się do hali sportowej, wszedłem tam pełen najgorszych przeczuć i co zobaczyłem? Mój wybitny, siedemdziesięcio- paroletni gość honorowy w białej koszuli i muszce pod szyją śpi na materacach pośród innych osób, przykryty pod brodę długim na kilka metrów grubym filcem, którym zazwyczaj przykrywa się ścieżki gimnastyczne. Panie profesorze – mówię do niego zakłopotany – jedziemy do mnie do domu na kolację, a potem do hotelu. A on na to: „Proszę pana, ja byłem już na różnych ważnych światowych konferencjach w Szwajcarii, USA, Kanadzie, ale czegoś podobnego… takiej atmosfery nie było nigdzie. Dziękuję panu, ale zostaję… Po tych słowach odwrócił się na drugi bok, podciągnął filc pod brodę i zasnął.

Entomolog

W latach 70-tych przyjechała do Olejnicy grupa młodych entomologów, która pod kierownictwem prof. Andrzeja Paradowskiego zbierała w okolicznych lasach okazy drobnej fauny, a następnie systematyzowała je i opisywała. Do konserwacji owadów używano czystego spirytusu. Staszek Maksymowicz wraz z kolegami z kadry obozu nie mógł pogodzić się z tym, że cenny płyn ulega takiemu „marnotraw- stwu”. Jak tylko mógł (początkowo legalnymi, a później mniej formalnymi sposobami) wypraszał u pro- fesora płyn do „dezynfekcji rozlicznych zadrapań i ran” u studentów. Najczęściej jednak – jak się można domyślić – wykorzystywał go do „odkażania” gardła kolegów z kadry obozu. Z każdym dniem „skale- czeń” i „ran” przybywało, a zapasy spirytusu niepokojąco malały. Zniecierpliwiony profesor powiedział w końcu kategoryczne – dosyć! Nie mogąc dojść do porozumienia z naukowcem Staszek postanowił zrobić profesorowi żart. Udał się do lasu, odszukał kilka pułapek i w miejsce złapanych w nie żuczków i robaków powkładał rozmaite, przyniesione ze sobą „fanty”: zdechłą rybę, rozjechaną żabę, ogryzioną przez psa kość itp. Następnego dnia dyskretnie towarzyszył profesorowi wraz z grupą młodych ludzi i dusił się ze śmiechu widząc zdumioną minę uczonego, próbującego naukowo interpretować i uzasadniać przed studentami kolejne znaleziska.

Konstruktor

Stanisław Maksymowicz zasłynął w Olejnicy jako pomysłodawca i konstruktor wielu nietypowych, nowatorskich rozwiązań. Np. we wczesnych latach funkcjonowania obozów przy pomocy studentów zbudował, używając czaszy spadochronowej zadaszenie nad plenerową stołówką. Umocowana w ten sposób wysoko, pomiędzy koronami sosen plandeka przez długi czas skutecznie chroniła studentów spożywających posiłek przed deszczem i promieniami słońca. Zawsze potrafił znaleźć rozwiązanie i wyjść z różnorodnych (także zdrowotnych) opresji. O jego niekonwencjonalnym i skutecznym działaniu świad- czyć może następująca historia. Pewnego lipcowego dnia, o późnej wieczorowej porze ktoś zastukał do drzwi mojego kempingowego olejnickiego domku. Na progu stał oparty o rower (przyjechał na nim z Wrocławia!) Staszek Maksymowicz i z uśmiechem zapytał mnie czy mogę mu udzielić gościny na jedną noc. Gorączkowo myślałem jak pomóc przyjacielowi ale on – widząc moje zakłopotanie – znalazł rozwią- zanie. „Jeżeli nie wrócę za pół godziny to znaczy że znalazłem nocleg” – zaproponował. Nie wrócił. Rankiem wychodząc przed domek dostrzegłem dziwną, oryginalną konstrukcję. Pomiędzy grubymi pniami dwóch sosen zobaczyłem równolegle rozpięte dwie cienkie, stalowe linki. Przestrzeń między nimi wypełniał brezentowy zapięty na guziki przeciwdeszczowy płaszcz, na którym wygodnie ułożony metr nad ziemią spał Staszek.

05 maksymowicz

Henryk Nawara

Strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celu niezbędnym do prawidłowego działania serwisu, dostosowania strony do indywidualnych preferencji użytkownika oraz statystyk. Wyłączenie zapisywania plików cookies jest możliwe w ustawieniach każdej przeglądarki internetowej, dzięki czemu nie będą zapisywane żadne informacje. Polityka prywatności

Scroll to Top